Czas stop! Jaśkowa pocztówka znad morza :) / Time stop! Jasius Baltic sea vacation :)




W sierpniu udało nam się na chwilę zatrzymać czas. Rodzice pojechali z Jasiem do Kamienia Pomorskiego, miasta w którym mieszka Babcia Krysia. Miasta dzieciństwa mamy i naszego dzieciństwa. Odkąd pamiętamy to punktem programu każdych wakacji był miesiąc spędzony nad morzem u dziadków. Zawsze było super i nigdy nam się nie nudziło, mimo braku internetu ;) W kuchni już od rana krzątał się dziadek Adam i przygotowywał śniadanie. W tle leciała audycja Lata z radiem. Za oknem skrzeczały mewy. Po śniadaniu, obowiązkowo spacer i zakupy. A to na rynek, na straganach którego było wszystko o czym mogliśmy sobie zamarzyć. A to do piekarni, do rybnego, po świeze ryby prosto od rybaków, których kutry bujały się na pobliskim zalewie. Obowiązkowo do "Magellana" po pierogi, no i do cukierni po stefankę-ciasto stu warstw polane czekoladą. Stefanka zawsze do kawy, którą babcia i dziadek wypijali koło 12, po spacerze :) Czasem babcię udało się wyciągnąć autobusem do oddalonego o 8 km Dziwnówka na plażę. Wtedy trzeba było się w środku lata ubrać w 5 swetrów bo "nad morzem wieje".  A wieczorem, po całym dniu, tuż przed zachodem słońca lub zaraz po zmroku, kolejny spacer, baaaardzo długi, wzdłuż średniowiecznych murów, wzdłuż brzegu zalewu, do którego nie wolno nam było podchodzić bliżej niż na 5 metrów "bo wpadniemy", albo "podziobią nas łabędzie", aż do końca miasta, to jest do tablicy z przekreślonym napisem Kamień Pomorski. Dla małych nóżek (a zwłaszcza moich krótkich) to nie lada wyczyn. Nogi bolały! Ale i na to była rada, bo babcia z dziadkiem to profesjonalni masażyści, którzy tuż po wojnie przyjechali do Kamienia aby pracować w tutejszym uzdrowisku. No i opowieści, o wszystkim. O tym jak mama była mała. O obrazie w złotej ramie od hrabiny Firlejowej. O tym jak Kamień kiedyś wyglądał. O piecu kaflowym w salonie. Kamień Pomorski to takie nasze rodzinne sanktuarium, miejsce w którym łatwiej odpocząć, zebrać myśli.

No i miejsce w którym tata z Jasiem wyjeżdżają na swoje rybne eskapady, Dopóki Jasiu się nie urodził, to tata jeździł sam. Czasem,ale bardzo rzadko, ja albo Natalia litowałyśmy się i o tej 7 rano, na śpiąco jechałyśmy z nim w to miejsce gdzie na pewno jest dużo ryb. Często jednak takie poranki wyglądały jak licytacja:

-Ulka no chodź no, kupię ci coś za 5 zł w kiosku...
-Nie
-Dobra, za 10..
-Nie, tato no co ty, mam wakacje
- Za 15
(W tym momencie budzi się Natalia)
- Dobra, za 15 ja pojadę...

O ile mnie pamięć nie myli to przyjechała całkiem zadowolona z nowym zestawie plastikowych koni, których każde moje dotknięcie kończyło się wrzaskiem :D

Natomiast Jasiek uwielbiał jeździć i już jako kilkulatek towarzyszył tacie w wyprawach.






Tym razem Jasiu namówił Franka, żeby uprosił swoich rodziców, żeby też wpadli nad morze. I na drugi dzień przyjechali! Jasiek i Franek cały czas spędzali razem.

Udało im się też wybrać na ryby. Franek, który nie miał wprawy szybko objął prowadzenie, 3 płotki Franek, jedna Jasiu. Ale potem tak skutecznie zaczął plątać żyłkę i urywać haczyki, że Jasiu wygrał pojedynek 20 dużych płoci do pięciu Franka i na następny dzień czekała wszystkich królewska uczta :D







Ale najwspanialej było na plaży. Chłopaki w zasadzie nie wychodzili z wody, która była niesamowicie ciepła.








Janek kazał się zakopać po szyje w piasku. Radość i beztroska.






Następnego dnia zerwał się duży wiatr,  6-7 w skali Beauforta  i na Bałtyku pojawiły się wysokie fale i to dopiero była zabawa, aż do pięknego zachodu słońca. Bezchmurne niebo, lekka bryza od morza, było wspaniale.





Potem lody i jeszcze jedne lody, cymbergaj :D







Niestety beztroski czas tak szybko mija. Jasiek już jest w domu i szykuje się do wyprawy do Nowego Jorku, wylot w przyszly wtorek. Bilety na samolot kupione, wiza załatwiona, hotel zarezerwowany. Jasiek leci na spotkanie z doktorem Zacharoulisem, który na podstawie przeprowadzonych badań pomoże nam zdecydować się na najlepsze leczenie. Czeka go bardzo dokładny rezonans już nie tylko mózgu, ale całego ośrodkowego układu nerwowego. Bardzo się tym wszystkim denerwujemy, bo to będzie pierwszy rezonans Jasia od czasu diagnozy w maju. Wierzymy z całego serca, że czekają nas dobre wiadomości.

Trzymajcie za nas kciuki!


***
In August, we managed to stop time for a while. Our parents took Jasiu to Kamien Pomorski, a coastal city where our grandmother lives. The city of our moms childhood, and our childhood as well. Since we can remember the major point of every vacation was a month spent with our grandparents at the seaside.  It was always great and we never got bored even though that we didn’t even have the Internet back then 😉 Since the early morning our grandfather Adam was preparing breakfast for everyone in the kitchen. In the background we could hear the “Summer with radio” radio show.  You could hear seagulls squawks through the open windows. After the breakfast we always went for a walk and shopping in the city. Sometimes to the market where there was always everything we, children wanted to have.  Bakery, to get a fresh, sometimes still warm bread. Fish shop, to get a fresh fish straight from the fishermen, who’s fish boats we could see rocking on the water in the tiny harbor in the lagoon nearby. We always went to get dumplings from the “Magellan” restaurant nearby, and of course to the confectionery to get Stefanka- a 100-layer cake dipped in chocolate. Stefanka was a must when our grandparents had a coffee break, every day around noon 😊, just after the walk. Sometimes we went with our grandmother to Dziwnowek to the beach, that was 8 km away, and then we had to put on like 5 jumpers in the middle of the summer because “ it’s so windy from the sea”. aAnd in the evening, just before or just after sunset,  another walk, a very loooong one, along the medieval city walls, along the shore of the lagoon. We couldn’t go nearer to the shore than 5 meters because “we will fall down to the water” or “ the swans will bite us”. We went until the city was over, that is we could touch the sign with crossed Kamien Pomorski name :D For us with tiny legs (especially mine, exceptionally short) it was quite a challenge. And of course we had pain in our feet. But that was not a problem at all, because our grandparents were professional masseurs that moved to Kamien Pomorski just after work to work for the local SPA. And their stories, about everything. About how it was when mom was a little girl. About the painting in the golden frame they got from a real countess. About tiled stove in the living room. About how Kamien Pomorski looked before. 

This place is like a sanctuary for our family, its easier to relax there, to gather thoughts 😊
And of course it’s the place where dad and Jasiu are always gowing for their fishing adventures.  Before Jasiu was born dad was mostly fishing alone. Sometimes but very rarely me or Natalia went him  to sit for hours in that place where there for sure are loads of fish :D. Most of the times he had to bribe us.

-Ulka come on, come with me. I’m gonna get you something for 5 zl from the store
-No
-Come on, 10 zl
-No, dad, I have vacation!
-15 zl
(Here Natalia wakes up)
-Ok, for 15 I’m gonna go...

If I remember well, that time she came back with a sparkling new set of plastic horses. My tiniest touch on any of the horses caused super loud scream : D

Jasiu, however, loved going fishing with dad, even when he was just few years old :D

This time he even managed to persuade Franek’s parents to come to the seaside too, so the came to Kamien Pomorski a day after Jasiu arrived. They were inseparable for the whole stay.

And, of course dad took them fishing too. Franek had no experience but he catched three roaches while Jasiu only one. But later he was so efficiently tangling the fishing line and loosing all the hooks that the final result was 20 to 5 for Jasiu and they were up for a fish feast that evening :D

But the best time they had at the beach. Jasiu and Franek basically didnät go out from the water which was amazingly warm. They dug up a massive hole so only Jasius head was sticking out when he went in there.  Pure happiness!

The next day brought a heavy wind, around 6-7 in Beaufort scale, so the waves were pretty high, which meant even more fun at the beach. The weather was great, with clear skies until beautiful sunset, with a mild breeze from the sea. It was just a wonderful time!

Then they had ice cream, then another ice cream, than some games at the arcade.

Unfortunately, this carefree time is oven now, and Jasiu is at home now, preparing for his New York trip, already next Tuesday. Flight tickets are ordered, visa is ready and the hotel booked. Jasiu is flying to the other side of the world to meet doctor Zacharoulis, who will tell us, what is the next step in Jasius therapy. He will also perform a very detailed MRI scan not only of Jasius brain, but of the whole central nervous system.  We are all very afraid and stressed over that, because it will be the first MRI scan since Jasius diagnosis in may. We all hope, from the bottom of our hearts that we are up for some good news.

Please keep Your fingers crossed!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecane Posty

UWAGA NOWY ADRES!!!!

Kochani! Dzięki uprzejmej pomocy naszych przyjaciół nasz blog dostał nowy adres i piękną przejrzystą odsłonę. Zapraszamy wszystkich...

Popularne posty